Co by się nie działo, mam to szczęście żyć już na tyle długo, żeby zrozumieć i przede wszystkim poczuć, co to znaczy „miłość mojego życia.” Z uznaniem wszystkich doświadczeń kochania i bycia kochanym w przeszłości, przychodzi taki moment, kiedy Twoje serce łapie różnicę i wtedy zaczyna się prawdziwa celebracja każdej chwili w tym, co masz teraz. Co mam, co mamy z Agą. Tak sobie przynajmniej myślę dziś rano..Gdybym miał mieć apel do świata, jeden akapit brzmiałby jakoś tak: kochajcie pełnym sercem, bez strachu i kwestionowania swoich uczuć, dajcie się kochać, znajdźcie i umacniajcie te więź codziennie, każdym małym i dużym gestem. Wybaczajcie i starajcie się stawać dzielnie do wyzwań jakie przynosi budowanie związku, rozmawiajcie o wszystkim odważnie i szczerze do spodu. Jeśli emocjonalna odwaga to Niebo, to emocjonalne tchórzostwo to Piekło. Przyznawajcie się do błędów, akceptujcie swoje różnice i pamiętajcie, że gracie z drugą połówką w jednej drużynie – albo razem wygrywacie, albo razem przegrywacie. Rywalizując – przegrywamy. Tu nie chodzi o rację, a o wspólne odkrywanie Prawdy. Nie bójcie się jednak w tym zespoleniu wykroić przestrzeni tylko dla siebie, ta jest niezbędna. Tęsknota jest potrzebna, rozłąka jest potrzebna, przestrzeń tylko dla Ciebie jest potrzebna – to wszytko przypomina Ci, do czego wracasz. Do Domu, do miłości. Tego Ci dzisiaj życzę, Wam, Nam, Sobie. Miłości, jak najwięcej miłości w naszych życiach. Do tej drugiej połówki, ale i do wszystkich ludzi – bliższych, dalszych, tych nam życzliwych. I tych nieżyczliwych też, choć to wyższa szkoła kochania, do której mimo wszytko warto się udać..Podoba się? Skomentuj, puść dalej, niech się niesie